"Domofon czyli śpiewniczek domowy Stanisławy C." - Stanisława Celińska - 18 listopada


Lubelski Salon Artystyczny

                zaprasza na

            spektakl muzyczny

„Domofon czyli śpiewniczek domowy Stanisławy C.”

                  w wykonaniu

        Stanisławy Celińskiej






Projekt muzyczny Jerzego Satanowskiego
w wykonaniu Stanisławy Celińskiej



Scenariusz i reżyseria: Jerzy Satanowski

Muzyka: Jerzy Satanowski oraz m.in. W. Korcz, Z. Wodecki, S. Krajewski, B. Okudżawa, K. Weil

Teksty: Jan Wołek oraz m.in. Agnieszka Osiecka, Dorota Czupkiewicz, Bertold Brecht, Jacek Stanisław Buras,  Jonasz Kofta, Janusz Wiśniewski, Konstanty Ildefons Gałczyński

Zespół w składzie:
Wiesław Wysocki - saksofony, klarnet, basklarnet
Adam Zemła - akordeon
Tadeusz Czechak– gitary


miejsce premiery: Teatr Na Woli im. Tadeusza Łomnickiego w Warszawie


Stanisława Celińska i Stanisław Moniuszko? Nie, to nie jest „Śpiewnik domowy”, tylko „Śpiewniczek - domofon”, a znana aktorka sięga w nim po teksty m.in. Jana Wołka, Agnieszki Osieckiej, Jonasza Kofty, Bułata Okudżawy, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, Bertolda Brechta. W tym wyborze nie ma jednak nic przypadkowego, ukazując bowiem intymny świat artystki, prowadzi nas nieuchronnie ku identyfikacji z kimś bardzo nam bliskim: ze „zwykłą”, współczesną kobietą i całą złożonością jej życia i codziennych problemów. Nawiązując raz jeszcze do Moniuszki – słuchając Celińskiej, można się zapytać: Znasz-li ten kraj? Pod warunkiem, że będzie to Polska początków XXI wieku. Porywający recital Stanisławy Celińskiej nazwano słusznie „szczerą rozmową z widzem” (Głos Wybrzeża), bo artystka głęboko angażuje zasłuchaną publiczność. Kunsztownie zaciera bardzo subtelną granicę pomiędzy tym, co prywatne i tym, co sceniczne, pomiędzy intymnym, a publicznym. Nie brak w jej prezentacji humoru i ironii, ale przecież nie wyobrażamy sobie bez nich naszego życia. Jest w niej także refleksja najgłębsza, nawet nie nad sensem, ale nad samym dowodem istnienia. Czy nadal istniejemy, kiedy jesteśmy całkiem sami? Czy zawsze potrzebujemy innych ludzi, by przeglądać się w nich jak w lustrach? I dlaczego tak się sobie przyglądamy – może tylko po to, żeby potwierdzić… swoje istnienie? Te mądre pytania pojawiają się przy muzyce m.in. Jerzego Satanowskiego, Bułata Okudżawy, Kurta Weila.



Kiedy: 18.11.2011 r., godz. 19:00. 
Gdzie: Studio Radia Lublin, ul. Obrońców Pokoju 2.
Ceny biletów: 30 zł (ulgowy) i 40 zł (normalny).


"Daily Soup" - spektakl z Teatru Narodowego w Warszawie - 16 i 17 września





 Lubelski Salon Artystyczny 
zaprasza na spektakl
                               
Teatru Narodowego z Warszawy

„Daily Soup”


występują: Danuta Szaflarska, Janusz Gajos, Halina Skoczyńska, Lidia Sadowa
autor: Amanita Muskaria
reżyseria: Małgorzata Bogajewska
scenografia: Maciej Chojnacki
muzyka: Paweł Czepułkowski, Michał Litwiniec
opracowanie muzyczne: Rafał Kowalczyk 



Na zdjęciu H. Skoczyńska, D. Szaflarska, J. Gajos, fot. S. Okołowicz/Teatr Narodowy

Sztuka „Daily Soup” pokazuje codzienność współczesnej trzypokoleniowej rodziny mieszczańskiej. Codzienność na jaką składają się wspólne obiady, rozmowy, telewizyjne seriale, większe i mniejsze kłótnie. I pozornie nie ma w tym nic, co mogłoby zaskakiwać czy niepokoić – na takim banalnym schemacie opiera się przecież życie wielu rodzin. Jednak ta zewnętrzna warstwa bezpiecznej „zwyczajności” okazuje się być nie tylko zasłoną, ale i usprawiedliwieniem dla destrukcyjnych praktyk i toksycznych zależności istniejących w owym domu. Niezabliźnione rany z przeszłości, lęki, fobie, kompleksy, emocjonalne szantaże, samotność, tajemnice, wzajemne pretensje, upokorzenia, awantury, poczucie osaczenia i zakłamanie tworzą właściwą treść życia bohaterów sztuki. I mimo że tradycyjny model rodziny pozostał bez zmian, jego istota oparta na sferze wartości duchowych uległa degradacji i wynaturzeniu. Nawet typowa zrytualizowana czynność – wspólne spożywanie posiłków – służąca zacieśnianiu więzi rodzinnych, straciła tę nadrzędną rolę i znaczenie. Obok podstawowej funkcji podtrzymywania życia stanowi dodatkowo narzędzie manipulacji i dominacji. Powierzchowne jałowe dialogi bohaterów pogłębiają tylko uczuciową pustkę i bezradność, uniemożliwiając prawdziwe porozumienie. W tej sytuacji jedyną ucieczką od przykrej rzeczywistości dnia codziennego staje się świat wspomnień i telewizyjnych seriali, a możliwym buntem czy raczej próbą ratunku - „oczyszczająca” głodówka. Wydaje się, że nie istnieją już szanse na przerwanie tego zaklętego koła dziedziczonych w sposób nieświadomy z pokolenia na pokolenie psychicznych okaleczeń i ułomności. Co jest istotną przyczyną takiego stanu rzeczy? I jak rozwiązać ukazaną tutaj kwestię upadku autorytetu rodziny? Autorki sztuki nie dają gotowych odpowiedzi, sugerując niejako, że z tak ważnym i skomplikowanym problemem każdy musi zmierzyć się osobiście.


Nagrody:
   
   - Feliks Warszawski (2007) w kategorii „najlepsza drugoplanowa rola kobieca" dla   Danuty Szaflarskiej za rolę Babki

Z recenzji:

„Tekst sióstr Muskała to jeden z najlepszych w ostatnich latach małych dramatów rodzinnych. Właśnie  "mały", a nie "rozliczeniowy", "demaskatorski", "zaangażowany". Ma jednocześnie wagę porządnego studium antropologicznego i lekkość serialu. (…) Ilustruje i przetwarza rzeczywisty problem naszych czasów - problem rodziny, która opierając się na tradycyjnych schematach, ponosi całkowita klęskę. (…) Autorkom udało się pokazać ludzi, nie postaci, wygrać wnikliwą analizą emocji, a nie rewolucyjną formą. Ludzi, którzy później odreagowują traumy w życiu publicznym. (…) "Daily Soup" (…), czyli "Codzienna zupa" z Teatru Narodowego okazuje się więc niezwykle skutecznym preparatem do detoksykacji myśli, emocji i wyniesionych z domu kompleksów.” /”Szczęście i sukces po polsku”, Joanna Derkaczew, Gazeta Wyborcza, nr 134, 11.06.2007 r./

„Ta sztuka mieni się i skrzy perełkami aktorstwa. Cudowną, wzruszającą postać stworzyła dawno nieoglądana na scenie Danuta Szaflarska. Ileż ciepła, bezradności, a jednocześnie kokieterii jest w tej postaci. (…) Ileż poezji jest w tej roli i tak wiele interpretacyjnej głębi. Wielka rola wielkiej artystki.
Janusza Gajosa nie trzeba reklamować. Od wielu lat aktor tworzy same sceniczne kreacje. Ta rola też do takowych należy. Oszczędne, ale jakże wymowne sceniczne gesty tworzą bogatą psychologicznie postać.” /”Nasza codzienność z zupą w tle”, Marzena Rutkowska, Tygodnik Ciechanowski, nr 32, 07.08.2007 r./

Na zdjęciu J. Gajos, D. Szaflarska, fot. S. Okołowicz/Teatr Narodowy
 
„Ręce same się składają do oklasków - takiej dramaturgii, w tak subtelnej (ale i wyrazistej) interpretacji polski teatr potrzebuje jak powietrza.” /”Jasyr domowy”, Tomasz Miłkowski, Przegląd, nr 24, 17.06.2007 r./



Kiedy: 16.09.2011 r., godz. 20:00
            17.09.2011r., godz.. 18:00


Gdzie: Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie, ul. Narutowicza 17

Ceny biletów:    I miejsca – 70 zł
                                 II miejsca – 50 zł
                                 III miejsca – 30 zł


Bilety do nabycia w kasie Centrum Kultury, ul. Narutowicza 32, czynna: poniedziałek - piątek godz. 11.30 - 15.00, środa godz. 11.30 - 17.00, rezerwacja telefoniczna: 81 536 03 21.
Bilety do nabycia także w kasie biletowej Teatru im. J. Osterwy w Lublinie.

Organizacja prezentacji spektaklu przy współpracy z Teatrem im. J. Osterwy.



"Bóg mordu" - spektakl z Teatru Ateneum im S. Jaracza w Warszawie - 21 czerwca


 

Lubelski Salon Artystyczny

            zaprasza na spektakl

 Teatru Ateneum im. S. Jaracza w Warszawie

 Bóg mordu
        
               na podstawie sztuki
                   Yasminy Rezy


reżyseria: Izabella Cywińska
scenografia: Marcin Stajewski
reżyseria świateł: Mirosław Poznański
opracowanie muzyczne: Wojciech Borkowski


obsada:

Véronique Houllié – Sylwia Zmitrowicz
Annette Reille – Barbara Prokopowicz
Alain Reille – Artur Barciś
Michel Houllié – Krzysztof Tyniec



Po szkolnej bójce dwóch chłopców – w wyniku której jeden z nich stracił dwa zęby – spotykają się ich rodzice.

Véronique i Michel, Annette i Alain to ludzie „na poziomie”, którzy problem swych dzieci rozwiązać chcą kulturalnie i „z klasą”. Emocje jednak biorą górę, maska kurtuazji opada, a czwórka bohaterów ujawnia gorzką prawdę o sobie.


Sztuka jaskrawo pokazuje ile we współczesnym świecie zachowań barbarzyńskich, ile pozorów kultury, na którą tak często powołujemy się w życiu.

„Bóg mordu” to najnowsza sztuka Yasminy Rezy, autorki zaliczanej do czołówki najpopularniejszych dramatopisarek we Francji. W 2009 roku sztuka zdobyła prestiżową nagrodę Laurenca Oliwiera dla najlepszej komedii.

Z recenzji:

  "To, że pod warstewką kultury i ogłady drzemią w nas dzikusy i barbarzyńcy, których nietrudno obudzić, nie jest, rzecz jasna, żadnym odkryciem. I w sztuce Yasminy Rezy nie o to idzie, żeby ponownie tę prawdę odkrywać – co najwyżej przypomnieć ją w szczególnym kontekście dzisiejszej gorliwie uprawianej politycznej poprawności. Przypomnieć, jak płytko sięgają jej korzenie i jak śmiesznie z takimi krótkimi korzonkami wyglądamy. "Bóg mordu" daje jednak możliwość podejrzenia – i ten aspekt sztuki wydaje się bodaj najciekawszy – gdzie dokładnie znajdują się słabe miejsca, gdzie się mieszczą punkty zapalne, jak rozwija się mechanizm nieporozumienia, jak czyjś gest czy słowo załazi za skórę i przypieka tak, że z miejsca tracimy zimną krew. Szczególnie zajmujące wydają się więc sceny rodzajowe, najdelikatniej zarysowane i zbudowane na psychologicznych niuansach. (…)
  Wyrównane, dobre, partnerskie aktorstwo całej czwórki z pewnością pozwalało wzbogacić gamę i wygrać znacznie więcej półtonów i ćwierćtonów. Sztuka, stanowiąca połączenie psychodramy i komedii charakterów, jest napisana na sprawny kwartet, który zagra potoczyście i gruntownie zarazem, nie idąc na skróty. Izabella Cywińska taki kwartet dobrała. Każdy z czworga aktorów sprawnie balansuje pomiędzy rodzajowością a komizmem. Umiejętnie tworzy aurę emocjonalnych zapętleń. Buduje ciche (albo ostentacyjne) porozumienia bądź po cichu (albo z hukiem) się nienawidzi. Potrafi zaskoczyć nagłymi woltami. Zasłonić się i odsłonić, kiedy trzeba. (…)" /”Bóg mordu rozrabia w saloniku”, Edyta Kubikowska, Teatr nr 3/03.2011/

  „Woody Allen powiedział kiedyś, że komedia to tragedia, która przydarzyła się komuś innemu. To motto świetnie pasuje do sztuki Yasminy Rezy "Bóg mordu" w stołecznym Ateneum. 

  Utwór francuskiej dramatopisarki grany jest z powodzeniem w wielu teatrach na świecie. Nad filmową wersją pracuje Roman Polański. (…) 

  "Bóg mordu" to z pewnością najlepszy spektakl wyreżyserowany przez Izabellę Cywińską podczas jej dyrekcji w Ateneum. Reżyserka trzyma aktorów żelazną ręką. (…) 

  Świetny jest Artur Barciś jako cyniczny prawnik, który za określoną sumę potrafi uzasadnić każdą nikczemność. Przez telefon komórkowy udziela dwuznacznych porad prawnych, nie krępując się obecnością przypadkowego audytorium. Michel Krzysztofa Tyńca nosi maskę sympatycznego misia, który na świat pozorów i okrucieństwa patrzy z dystansem. Okazuje się, że to tylko gra, a on jest tego świata bardzo aktywnym uczestnikiem. 

  Reza, sprawnie żonglując elementami dramatu, komedii i groteski, przypomina, że w życiu nic nie jest jednoznaczne.” /”Salon staje się ringiem”, Jan Bończa – Szabłowski, Rzeczpospolita nr 284, 06.12.2010 r./

   „Jest bardzo śmiesznie i bardzo strasznie. Pod cienką maską manier tudzież wyższej kultury tkwi w nas barbarzyństwo, agresja i potrzeba przemocy, co pijana Annette ujmie w zdaniu: <>. Sylwia Zmitrowicz i Krzysztof Tyniec w roli gospodarzy, Barbara Prokopowicz i Artur Barciś jako goście dają zabawne, lekko groteskowe, ale bardzo realistyczne portrety współczesnych mieszczan. Bóg mordu, dobrze napisana i przetłumaczona sztuka, w rękach Izabelli Cywińskiej, prowadzącej aktorów konsekwentnie i pewnie, okazała się najlepszą premierą Ateneum za jej dyrekcji. Odpowiednia obsada to połowa sukcesu, pełen sukces, gdy aktorzy wraz z reżyserem urzeczywistniają scenicznie myśli dobrego autora. Przepis niby stary, a jednak działa.” /”Sukces kusi”, Elżbieta Baniewicz, Twórczość nr 3/03.2011 r./ 


Kiedy: 21.06.2011 r., godz. 19:30.
Gdzie: Sala Widowiskowa w Warsztatach Kultury, ul. Popiełuszki 5.
Ceny biletów: 45 zł (normalny) i 35 zł (ulgowy).


"2084" - spektakl z Teatru Powszechnego im. J. Kochanowskiego w Radomiu


     Lubelski Salon Artystyczny

                      zaprasza na  

                                                       

                                   „2084”

                          Michała Siegoczyńskiego

 

               inspirowane „1984” George’a Orwella




Spektakl zrealizowany w Teatrze Powszechnym im. J. Kochanowskiego w Radomiu, współfinansowany przez Teatr Na Woli im. T. Łomnickiego w Warszawie.


tekst i reżyseria: Michał Siegoczyński 
scenografia: Marta Ewa Dąbrowska
muzyka: Michał Jacaszek
reżyseria świateł: Piotr Rybkowski
wizualizacje: Krzysztof Prałat


obsada: - Aleksandra Bednarz – Ola 
                 - Krzysztof Prałat – Krzyś




Ona i On – dwoje ludzi, którzy bardzo się kochali. Nic już do siebie nie czują, są sobie całkowicie obojętni. To w największym skrócie jedna z ostatnich scen powieści „1984” George’a Orwella, która stała się główną inspiracją i punktem wyjścia do tego spektaklu. U Orwella złodziejem miłości jest system totalitarny, co zatem zabiera nam ją dzisiaj, we współczesnym świecie? Co powoduje, że w miejsce wczorajszego żaru pojawia się pustka? Czy niemal mityczna już miłość, którą oglądamy na ekranie kina, jest możliwa do spełnienia w codziennym życiu? Bohaterowie „2084” to para, która podejmuje dyskusję na temat miłości, wierząc, że uda jej się odnaleźć odpowiedź na postawione wyżej pytania. 




Z recenzji:

„<<2084>> wciąga i odrzuca jednocześnie. Z rosnącym podziwem patrzyłem na aktorów, ich budowaną na scenie relację, rodzaj wzajemnego przyciągania, szczerego chyba kontaktu. Krzysztof Prałat ma w sobie kanciastość chłopaka, który wpierw pragnie zdobyć dziewczynę, a potem nieświadomie, a może i świadomie ją rani. Aleksandra Bednarz ma w sobie czułość, naturalność i nieokrzesanie. Bywa bezradna i silna, świadomie wykorzystująca swą urodę, a za chwilę całkowicie o niej zapomina. Ma coś rzadkiego u scenicznych debiutantek – wyczucie ciała i odwagę. W polskim teatrze pojawił się ktoś, od kogo trudno oderwać wzrok.” /”Teatr na chilloucie”, Jacek Wakar, Dziennik nr 49 – Kultura, 27.02.2009/

„Sztuka rozwija (…) tezę francuskiego pisarza Frederica Beigbedera, wg której współcześnie miłość trwa trzy lata – pierwszy rok to namiętność, potem przychodzi czułość, a tuż przed końcem trzeba się zmagać z nudą. On i ona, kochankowie z Wisełki, z rozbrajająco – przerażającą szczerością uczestników telewizyjnego talk show, opowiadają o intymnych szczegółach swego rozpadającego się związku. Znają się już trzeci rok. Mają żal, że nikt ich nie ostrzegł, iż pięknie jest tylko przez dwa lata. W globalnej wiosce, w której przyszło im żyć, nie sposób przecież zachowywać się inaczej, niż wszyscy. Jeśli więc trzy lata, to modelowy czas, to oni muszą się do tego dostosować. (…) Sielanka zamienia się w walkę, niebezpieczną psychodramę. Starcie jest jednak bezcelowe, bo nikt wygrać nie może. Aktorzy są naturalni, odważni, jest między nimi erotyczne napięcie, pojawia się też drapieżność. Przykuwają uwagę, swoją intensywnością wypełniają przestrzeń sceniczną.” /”Miłość sterroryzowana przez massmedia”, Beata Zatońska, TVP Info, 01.03.2009 r./

„O dwojgu idealnie przeciętnych młodych; Aleksandra Bednarz i Krzysztof Prałat z samozaparciem ukazują ich potoczną kanciastość, zyskując empatię widowni. Ale ci tak nam podobni zakochani od pierwszych chwil zdają się zainfekowani wirusem entropii: ich miłość jest podejrzliwa, kompleksiarska, samolubna, coraz mocniej agresywna, coraz gwałtowniej raniąca, osiągająca w apogeum stan nieomal niekontrolowanego sadyzmu. O czym Michał Siegoczyński opowiada w ciepłych, odrealniających światłach i łagodnych tonach muzyki, czule – ale bez cienia litości!” /”Trucizna”, Jacek Sieradzki, Przekrój nr 11, 19.03.2009 r./

„Aktorski duet Aleksandra Bednarz i Krzysztof Prałat zasłużenie zbiera nagrody za swoje role. A sam spektakl? Robi wrażenie sposobem opowiadania o miłości jak o epidemii, z którą… trzeba walczyć. Taki sobie przyczynek do rozważań o uczuciowej mizerii w życiu nas współczesnych.” /”Zabijanie miłości”, Renata Sas, Express Ilustrowany nr 65, 18.03.2010 r./

Krzysztof Prałat

„Drągalowaty, z aparycją nieśmiałego, przerośniętego młodziana może mieć dość ograniczone szanse obsadowe – chociaż ze stereotypu „ciapowaty inteligent wobec jurnego prostaka” wyszedł obronną ręką w prapremierze „Dawaj” Mariusza Bielińskiego w macierzystym radomskim Powszechnym. Duet z Aleksandrą Bednarz w „2084” Michała Siegoczyńskiego, owa opowieść o miłosnym walkowerze, to granie na półtonach, łączenie męskiej opiekuńczości z wymykającą się spod kontroli samczą wrednością, spojrzenie, w którym jest czułość – i odpuszczenie: „nie da się”. Rzadki koncert gry dwojga młodych aktorów, z których on, doświadczeńszy, uzupełnia jej żywiołowość zawodową samokontrolą. Sfilmować.” /”Subiektywny spis aktorów teatralnych – Edycja siedemnasta”, Jacek Sieradzki/
„Na co dzień aktor radomski, gwiazdor śmiesznych reklamówek z hoop – coli i polski Blues Brother. A w „Roku 2084” staje się przejmującym amantem, nieporadnym, dręczonym przez fobie i obsesje kochankiem zbyt młodej kobiety. Prałat ma warunki prawie allenowskie, chudy, cierpiąca twarz etatowego rozśmieszacza mimo woli. Pamiętam go z „Taśmy” i „Dawaj” Bielińskiego. To rzadki przypadek aktora, w którym absurd spotyka się z romantyzmem. Psychologia z bezbłędnym wyczuciem groteski.” /”Zawzięta trzynastka”, Łukasz Drewniak, Dziennik nr 190 – Kultura, 14.08.2009 r./

Aleksandra Bednarz

„Właściwie debiut – a dojrzałość fantastyczna. W 2084, autorskim spektaklu Michała Siegoczyńskiego (…) gra w duecie z Krzysztofem Prałatem anty – love story. Opowieść o miłości poddawanej walkowerem – ale od początku skażonej wirusem entropii. I wie, diablica (skąd?), jak między namiętne tańce, pieszczoty i smażenie czułej jajecznicy wtykać bombki nieufności, złośliwości, nieledwie sadyzmu. Bez histerii, prędzej z rezygnacją. Co dziś młodym po głowie chodzi…” /”Subiektywny spis aktorów teatralnych – Edycja siedemnasta”, Jacek Sieradzki/
„Debiutowała u Łukasza Kosa w „Pawiu Królowej”, gdzie wspólnie z kolegami z łódzkiej „Filmówki” przez cztery i pół godziny odgrywali w całości historię Masłowskiej. (…) W „Roku 2084” Bednarz wcieliła się młodą partnerkę trzydziestokilkulatka, próbującą wspólnie z nim opowiedzieć o początku i końcu wielkiej miłości z muzyką P.J. Harvey i Nicka Cave’a w tle. Jej bohaterka szuka w sobie słów, nazywa emocje, dorasta do dorosłości, stara się być świadoma swojego ciała i emocji. Bednarz nie jest typem pogubionej blondynki, ona przyciąga i przeraża jednocześnie, bo jest w niej jakaś niepokojąca i urokliwa zwyczajność.” /”Zawzięta trzynastka”, Łukasz Drewniak, Dziennik nr 190 – Kultura, 14.08.2009 r./


Michał Siegoczyński

„Jeśli patronem neosentymentalizmu w filmie nazwać Jean - Pierre’a Jeuneta, (…), pierwszym neosentymentalistą polskiego teatru byłby Michał Siegoczyński. Nie znaczy to, że jego spektakle to liryczne obrazki pozbawione dramatycznego napięcia. Czasem przypominają thrillery, czasem ostre pojedynki psychologiczne. Jednak Siegoczyński jako jeden z pierwszych młodych twórców polskiej sceny zaczął mówić o uczuciach. Tych najdelikatniejszych i tych najbardziej niszczących. Tych intymnych i tych widowiskowych. Co więcej – w czasach , gdy wywlekanie osobistych historii bywa manierą i sposobem na zarabianie pieniędzy, reżyser pyta o sens i prawo do wszelkich zabaw emocjami.” /”Uwaga, Michał Siegoczyński”, Joanna Derkaczew, Gazeta Wyborcza – Stołeczna nr 128, 02.06.2009 r./


Przedstawienie uhonorowane nagrodą za reżyserię i nagrodami aktorskimi w XV Konkursie Na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej oraz rekomendowane przez Jury Konkursu do rejestracji przez TVP Kultura.



Kiedy: 9.04.2011 r., godz. 19:00. 
Gdzie: Sala Widowiskowa w Warsztatach Kultury, ul. Popiełuszki 5. 
Cena biletów: 35 zł (normalny) i 26 zł (ulgowy).


"Żmija" - monodram Doroty Stalińskiej

  
 


  Lubelski Salon Artystyczny

              zaprasza na monodram

                       „Żmija”
                                  
                       w wykonaniu
                             
                Doroty Stalińskiej


   autor: Aleksy Tołstoj
   reżyseria: Dorota Stalińska
   scenografia i kostiumy: Dorota Stalińska
   występuje: Dorota Stalińska


„Żmija” to monodram oparty na opowiadaniu A. Tołstoja o tym samym tytule. Jego bohaterką jest kobieta, którą jakiś niezbadany wyrok losu, a może po prostu zwykły przypadek uwikłał w sieć dziejowych zdarzeń rosyjskiej rewolucji z pierwszej połowy XX wieku; rzucił w wir krwawych bojów wojny domowej; naznaczył stygmatem bolszewizmu i komunizmu. Jednak Dorota Stalińska – kreując postać Olgi – nie ogranicza się jedynie do snucia uogólnionych filozoficznych refleksji na temat tragicznej bezradności człowieka wobec historii – czasu i miejsca, w jakim przyszło mu żyć. Wnikając – za sprawą wybranego przez nią tekstu – w tajemniczą sferę sił kierujących światem i wpływających na życie pojedynczych ludzkich istnień, stara się przede wszystkim wydobyć z tej dziwnej machiny uwarunkowań konkretnego i określonego człowieka. W ten sposób skupiając uwagę widza na odwiecznych i uniwersalnych, a więc dotyczących nas wszystkich zagadnieniach i pytaniach. W konsekwencji tworzy postać wyrazistą, pełną, żywiołową – porażającą w swej prawdzie. Postać kobiety, której odebrano zwykłe ludzkie marzenia o szczęściu i miłości, uchylono prawo do tak zwanej normalności. Zastępując te jakże pierwotne potrzeby i najważniejsze wartości doświadczeniem bólu, strachu, nienawiści, żalu i wstydu. Co pozostaje – zdaje się pytać ze sceny Stalińska, gdzie i jak szukać ocalenia, zrozumienia i wybaczenia, jeśli zewsząd otacza cię ciemna woda obojętności i zła. Zatem opowieść, jaką snuje aktorka wcielająca się w postać głównej bohaterki to kolejna, a zarazem zupełnie nowa historia tęsknoty i samotności; małych nadziei i wielkich klęsk. Rzecz o miażdżącym rozdźwięku ze światem i ludźmi. To wciąż aktualne pytanie o kondycję i tożsamość człowieka – jak zachować wrażliwość, kiedy wygrywa nieczułość i brutalna siła; jak walczyć z losem o szczęście; jak odnaleźć bądź odzyskać siebie w zgiełku trudnej konieczności; jak pozostać sobą, by móc poznać słodki smak spełnienia. I wreszcie - kim tak naprawdę jesteśmy i czy potrafimy wznieść się ponad ograniczenia - te tkwiące w nas samych i przychodzące z zewnątrz oraz gdzie kończy się granica wolnego wyboru. Siła wybitnego aktorstwa Doroty Stalińskiej nie pozwala pozostać obojętnym wobec podejmowanych przez nią w tym monodramie tematów. Wykreowana przez artystkę postać uwodzi i w sposób bezkompromisowy wciąga widzów w przedstawiane na scenie wydarzenia. Dzięki temu Stalińska nieomylnie prowadzi do zamierzonego celu - do konfrontacji z tym, co nieprzemijające i nieoczywiste i dlatego wciąż tak bardzo przejmujące i ważne.

  
NAGRODY:
 
I NAGRODA za monodram „Żmija” – na XIII Ogólnopolskim Festiwalu Teatrów Jednego Aktora w Toruniu, w 1978 roku, dla Doroty Stalińskiej

NAGRODA REKTORA PWST  - dla Doroty Stalińskiej „za twórcze osiągnięcia w pierwszych dwóch latach pracy w teatrze” w 1978 roku

GŁÓWNA NAGRODA – za monodram „Żmija”, dla Doroty Stalińskiej na XI Wrocławskich Spotkaniach Teatrów Jednego Aktora i Małych Form Teatralnych, rok 1987


„Ból prostacko rozgniatanych małych tęsknot zmienia skórę w lód. Tak bywa. To jedno z prawideł codzienności. Komunizm, brak komunizmu, jakiekolwiek konteksty świata za oknem – nic tu do rzeczy nie mają. Pragnienie ciepła – jeden z odwiecznych tematów teatru. Zatem – nie rozliczenie z ustrojem karmazynowym, lecz niemożliwe do zakończenia nasze wieczne rozliczenia z wyrokami niebieskimi. (…) Tak, dziś Stalińska wróciła ze swym starym teatrem pysznie sensualnym, ulepionym z głosu, co brzmi jak wszystkie dymiony świata, z gestów zawsze nieomylnych i tych oczu ogromnych, celnych, upartych, co bez ustanku straż trzymają nad słowami Aleksego Tołstoja. I wrócił lodowaty finał, przy którym infernalność komunizmu to pestka.” /„Później już nic”, Paweł Głowacki, „Dziennik Polski”, 29.07.2006 r./


Kiedy: 24.03.2011 r., godz. 19:00.
Gdzie: Sala Widowiskowa w Warsztatach Kultury, ul. Popiełuszki 5.
Cena biletów: 35 zł (normalny) i 26 zł (ulgowy).


"Zabawki Pana Boga" - Teatr Muzyczny Roma z Warszawy



    Lubelski Salon Artystyczny

                                zaprasza na 

             spektakl muzyczny
   Teatru Muzycznego Roma z Warszawy
        
       "Zabawki Pana Boga"

     
           reżyseria: Jerzy Satanowski
           scenariusz: Jerzy Satanowski
           kierownictwo muzyczne: Jacek Kita


obsada: - Joanna Trzepiecińska Agnieszka Osiecka
            - Przemysław Sadowski Marek Hłasko

                                    oraz
 
zespół Trzy Dni Później w składzie: Joanna Piwowar, Marta Piwowar, Marta Groffik

i zespół muzyczny w składzie: Jacek Kita, Piotr Domagalski, Jakub Szydło, Krzysztof Łochowicz, Sebastian Stanny


                     Wielki Boże białych koźląt,
                                   czarnych owiec i Ameryk,
                                   oddal od nas chmurę groźną
                                   i pożaru żar.
                                   Biednym dzieciom Twojej ery,
                                   słabym dzieciom Twojej ery
                                   podaj białą dłoń."
                              /"Kolęda z pretensjami", sł.: Agnieszka Osiecka/

                                                               
 







Poetka i pisarz. Dalecy i bliscy, obecni w swoich myślach i w listach. 
I kompozytor –  Wielki Nieobecny. „Zabawki Pana Boga” to przedstawienie o nieobecności tak bliskiej, że aż namacalnej. Poetka to Agnieszka Osiecka i w tej roli Joanna Trzepiecińska. Pisarz to Marek Hłasko, a wciela się w niego Przemysław Sadowski. Ten trzeci zaś – Krzysztof Komeda – powraca we wspomnieniach i wypełnia je ogromem talentu i prostotą człowieczeństwa. Genialny i skromny. Wielki i cichy, małomówny. Osiecka i Hłasko korespondują intensywnie na przestrzeni wielu lat. Ona, głównie z Polski, chociaż spotykają się przelotnie w Kalifornii. Jego nosi już po całym świecie – tęskni, jednak nie wraca, buntuje się, ale żałuje oddalenia. Skazani na siebie w sposób naturalny, bo kto inny zrozumie to polskie pokolenie. Skazani na siebie w sposób niemal organiczny, poszukują kontaktu prawdziwego i dlatego do siebie piszą. Padają więc w „Zabawkach Pana Boga” słowa ważne, a łączy je muzyka Komedy i piosenki Osieckiej. Szczęśliwie się stało, że jej słowa i jego nuty spotkały się na planie kilku filmów i kilku spektakli teatralnych. Usłyszymy m.in. „Nim wstanie dzień”, „Ja nie chcę spać”, jak również późniejsze utwory dojrzałej już poetki z muzyką Jerzego Satanowskiego i Seweryna Krajewskiego. „Zabawki Pana Boga” to poetycki zapis stanu świadomości całego polskiego pokolenia, które – doskonale wiedząc, jak bardzo jest niepowtarzalne – nawet nie przeczuwało, jakie okaże się ważne.

                                          „Ta kobieta, która nie śpi,
                                          bo ją dręczy ciemna trwoga,
                                          ten mężczyzna udręczony,
                                          co hartował stal –
                                                                (…)
                                          Ten podróżny, co spostrzega,
                                          że się nagle gmatwa droga,
                                          ta tancerka, którą dusi
                                          muślinowy szal,
                                          ten, kto czuje, że już jutro
                                          stanie przed nim dama sroga,
                                                                (…)
                                          to zabawki Pana Boga,
                                          to zabawki Pana Boga,
                                          których trochę żal.”

                                                 /”Kolęda z pretensjami”, sł.: Agnieszka Osiecka/


„Trzepiecińska i Sadowski, którzy wcielili się w role Hłaski i Osieckiej są bezbłędni. Owacje na stojąco i łzy na policzkach były na to najlepszym dowodem. Piękny głos Trzepiecińskiej, jej kreacja – to trzeba usłyszeć, trzeba zobaczyć, bo niektórych rzeczy nie da się opisać najbardziej nawet wymyślnymi słowami.

W tych trzech postaciach: Osieckiej, Hłaski i nieobecnego Komedy, odbija się całe to dziwne i ważne pokolenie. Ta ich tęsknota, pogoń za czymś, czego nie ma, ekscesy, które więcej zabierały niż dawały, cień śmierci nad każdym i to, jak trudno było żyć.” /”Zabawki Pana Boga”, Joanna Dobosiewicz, www.yeppy.pl, 7.12.2009 r./


Kiedy: 12.02.2011 r., godz. 19:00.
Gdzie: Sala Widowiskowa w Warsztatach Kultury, ul. Popiełuszki 5.
Cena biletów: 30 zł (ulgowe) i 40 zł (normalne).